Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Dekorowanie z masą cukrową, kremem maślanym i adrenaliną

dodano , DR Ranty, materiał promocyjny

Jaki produkt jest następcą masy cukrowej? Czy to, co modne, zawsze powinno znaleźć się na torcie? I kto właściwie wyznacza trendy? U progu nowego roku na te pytania odpowiada twórczyni tortów kolosów i szkoleniowiec – Marlena Doroś z Bajkowe Torty.

Natalia Aurora Ignacek: Jeszcze kilka lat temu, myśląc o tortowej dekoracji, wszyscy mieli przed oczyma tort obłożony gładką masą cukrową. Czy nadal jest ona nu­merem 1?
Marlena Doroś: Można powiedzieć, że „wychowałam się” na masie cukrowej. Gdy 8 lat temu zaczynałam zdobić torty, był to najpopularniejszy sposób dekoracji. Dążyłam do perfekcji w opa­nowaniu tej sztuki, która mnie fascynowała. Gdy otworzyłam w końcu własną pracownię, 90% zamawianych tortów było wła­śnie w masie cukrowej. Od ponad dwóch lat śmiało można powiedzieć, że te proporcje odwróciły się o 180 stopni. To chyba największa zmiana, jaka dokonała się w świecie słodkiej dekoracji na prze­strzeni kilku ostatnich sezonów.

 

Ludziom znudziła się masa cukrowa? Chcą czegoś nowego?
Pewnie też. Ale myślę, że wpływ na to miało kilka czynników. Utrwalił się negatywny stereotyp dotyczący takich tortów, że gruba warstwa odkleja się podczas krojenia. Że to sam cukier, a cukier jest niezdrowy. Że czuć nieapetyczny posmak masy. Tymczasem, o ile kiedyś okładało się masą na 1-2 cm grubości, o tyle dziś to zaledwie 1-2 mm! Jakość mas też jest zupełnie inna, wyższa. To dobrze, że trendy się zmieniają, dzięki temu świat jest ciekawszy.

W takim razie co zastąpiło masę cukrową?
Teraz najmodniejsze są kremy maślane, torty śmietanowe, gana­sze. Torty typu naked cake i semi naked cake, które przeżywały istny boom, powoli tracą na popularności, ale nadal są często za­mawiane. Trendem numer jeden jest naturalność! Dawniej klient zamawiał tort z konkretną dekoracją, interesował go kolor, tym­czasem dziś pyta, na przykład, czy używamy prawdziwej śmietany.



O cenę też pytają? Czy tu podejście klientów również się zmieniło?
Praktycznie nie zdarzają się już klienci, którzy rezygnują z za­mówienia po usłyszeniu ceny. To świadczy o tym, że potrafią już odróżnić jakościowe wypieki z pracowni od tych „na pro­chach”. Właśnie po tę jakość przychodzi się do pracowni. Klien­ci cenią też indywidualne traktowanie. I my wychodzimy tym wszystkim oczekiwaniom naprzeciw. Prowadzimy degustacje weselne, w czasie których można spróbować nie tylko tortów, ale i poszczególnych jego składowych, np. frużeliny. Wreszcie nie muszą wybierać wyłącznie spośród konkretnych propozycji z katalogu, mogą przyjść z własną wizją, którą z przyjemno­ścią zrealizujemy.

Co jeśli nie jest ona zgodna z tym, co określa Twoją es­tetykę i gust?
Wciąż wyznaję zasadę „mój klient – mój pan”. Dlatego realizuję nawet te zamówienia, które mnie samej by nie odpowiadały. Co innego, jeśli te zamówienia są po prostu niepraktyczne lub nieprzemyślane, jak na przykład tort z twarzą dziecka na opłatku, który będzie cięty pod­czas krojenia na kawałki. „Wyrosłam” już też z robienia wyuzdanych tortów na wieczory panieńskie, zwyczajnie nie muszę ich już robić. Generalnie zawsze staram się rozmawiać z klientem, szukać kom­promisu, doradzać tak, by wszyscy, którzy będą jeść ten tort, byli zadowoleni, a nie jedli go za karę, jak zdarza się w przypadku wegańskich tortów weselnych.


Są niedobre?
Obecnie jest sporo dobrej jakości zamienników, więc te torty są dobre, jednak nadal żyjemy w społeczeństwie, którego zdecydo­wana większość woli torty tradycyjne. Dlatego, gdy para weselna przychodzi zamówić tort wegański, bo panna młoda wyznaje taki trend żywieniowy, doradzam, by zostawić górne piętro wegańskie, a resztę wykonać tradycyjnie. Sprawdza się to też w przypadku słodkich stołów, które można podzielić. Podobnie gdy klientka zamawia tort bez laktozy i glutenu na roczek dziecka, proponuję, by zrobić dla solenizanta małą kopię w postaci ciastka, bo dzieci zazwyczaj nie jedzą swojego kawałka.

Dzieci lubią, jak jest błyszcząco i kolorowo, a to też chyba niekoniecznie dobry pomysł…
Zacznijmy od tego, że dodawanie elemen­tów niejadalnych jest już po prostu niemod­ne. Kiedyś taśma z cyrkoniami dookoła tortu była hitem, teraz odeszła do lamusa. Posypki brokatowe być może są jadalne, a w czasie karnawału również pożądane, ale powstaje inne pytanie, które zadaję klientom: czy mają zdrowe zęby (śmiech). Część tych posypek, na przykład efektownie wyglądające i bardzo modne w tym sezonie złocone cienkie pałeczki, jest po prostu bardzo twarda! Jeśli cały tort jest w takiej posypce, to sprawia kłopoty już przy krojeniu, bo wszystko rozsypuje się po podłodze. A to jest mało atrakcyjne. Moją al­ternatywą jest zwyczajny gruby cukier kryształ, którym pokrywam tort lub makaroniki.

Jednym słowem, trzeba wsłuchiwać się w klienta, ale też z nim rozmawiać. Która strona kreuje, co jest modne? Czy trendy przychodzą z zewnątrz, od twórców, czy też klienci je narzucają?
Tu również swój głos mają obie strony. Bardzo często jest tak, że para weselna przychodzi do mnie, zupełnie nie wiedząc, czego chce, więc muszę im coś zaproponować, czyli to twórca kreuje nowości, z których mogą wybierać klienci. Osobiście staram się na każde prowadzone przeze mnie szkolenie wymyślać nowe wzory, które potem najczęściej trafiają do katalogu.

A czym Ty się inspirujesz?
Skłamałabym, mówiąc, że wszystko wymyślam sama. Z ciekawo­ścią i zachwytem obserwuję rosyjskie profile dekoratorek i cukier­ników. Tam kryje się wiele talentów! Annushka School czy Elena Gnut po prostu zachwycają, sama korzystałam z ich pomysłów. Są też nowe gwiazdy, które często zaczynają gwiazdorzyć, zanim cokolwiek faktycznie osiągną...

 

Jak zatem rozpoznać dobrego szkoleniowca i wybrać wartościowe szkolenie?
Przede wszystkim warto poświęcić czas, by przyjrzeć się trenerowi, sprowadzić: jak długo szkoli, kogo, jakie prace prezentuje w sieci czy ma jakieś osiągnięcia. Jestem samoukiem, a na szkolenia za-częłam jeździć po 4 latach od rozpoczęcia tortowej przygody, jak już miałam opanowane podstawy. Moje prace jednak odstawały od tego, co dziewczyny publikowały w mediach społecznościowych, więc zaczęłam się intensywnie szkolić. Pierniki, kwiaty maślane, figurki, lukier królewski – wszystko to przećwiczyłam kilka razy. I choć np. piernika nigdy potem już nie zrobiłam, to uważam, że warto próbować różnych technik, by wiedzieć, co jest nam bliskie.

Tym bardziej, że na rynku działa wiele szkół, dostępnych jest sporo różnych kursów. Jest więc w czym wybierać, ale może to też stanowić problem, gdy jest się dopiero na początku drogi.
Myślę, że dziś dziewczyny mają prościej, zwłaszcza jeśli wiedzą mniej więcej, co chcą robić. Warto jednak pamiętać, że nie znaczy to, że od razu po szkoleniu będzie się mistrzem danej techniki. Po szkoleniu trzeba ćwiczyć samemu w domu. Na szczęście YouTube jest pełen filmików, dzięki którym nawet laicy są
w stanie nauczyć się prostych rzeczy. Do nas na szkolenie mogą przyjechać zarówno osoby po-czątkujące, jak i na zaawansowanym poziomie. Bywa, że przyjeżdżają tylko po to, by zobaczyć, jak składa się torty kolosy, czy to jest dla nich. I to też jest dobra droga. Jeśli ktoś nie jest pew­ny, czy chce inwestować w takie szkolenie, za­wsze proponuję, by przesłał zdjęcia swoich prac, bym oceniła, czy to ten poziom. Paru osobom rzeczywiście odradziłam uczestnictwo.

Trzeba mierzyć siły na zamiary. A Ciebie co obecnie fascynuje i co jest wyzwa­niem?
Absolutnie torty kolosy, o których wspomnia­łam. Tam jest duże pole do popisu i… adre­nalina! Jestem zakochana w bryle i w ukrytych piętrach. Satys­fakcjonujące jest również to, że na szkoleniach z tego tematu uczestnicy będą samodzielnie wymyślać wzory tortów!

Zastanawiam się czasem, ile jeszcze jest do wymyśle­nia, w końcu kiedyś pula nowinek dekoracyjnych musi się wyczerpać.
Trendy wracają, tylko w nieco innej formie. Masa cukrowa, która teraz jest w cieniu, jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Zresztą prawda jest taka, że masa cukrowa i krem maślany to dwie różne techniki, które mogą ze sobą współgrać, bo nie wszystkie elementy wykonamy, używając tylko jednej z nich. Pikowanie tortu lub figurkę zrobimy tylko w masie. Jest to tak naprawdę technika bardziej cza­sochłonna i wymagająca. Takie torty mają w sobie pewną czystość i elegancję, które cenię. Z kolei w kremie wykonamy świetne kwia­ty, elementy w stu procentach jadalne i nie aż tak słodkie. Jednym słowem – bądźmy otwarci na wszelkie techniki i próbujmy tworzyć torty, wykorzystując umiejętności, które nabyliśmy.

Dziękuję za roz­mowę.