Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Gastronomia mówi STOP dostawcom jedzenia

dodano , Redakcja AU

Rynek gastronomiczny zaczyna się buntować. Jednak nie tylko przeciwko rządowym obostrzeniom, ale też firmom, które opanowały rynek dostaw jedzenia do klientów.

W chwili obecnej jedzenie na dowóz to jedyna opcja dostępna dla konsumentów. Stąd też duża popularność agregatorów tego typu usług. Najpopularniejsi gracze - Uber Eats, Pyszne.pl czy Glovo (dawniej Pizzaportal) dosłownie opanowali rynek dostaw jedzenia w wielu miastach. Choć dla klienta to najwygodniejsza opcja, która pozwala zamówić jedzenie i opłacić go za pomocą aplikacji, dla restauratorów to już raczej problem. W ten sposób odbiera się im większość zarobku. 

W gastronomii średnia rentowność to 8-12 procent. Jeśli dostawca pobiera 30 procent, to bardzo problematyczna sprawa, bo restauracji nic z tego nie zostaje albo zostaje bardzo niewiele – mówi Piotr Popiński, właściciel warszawskiej Oberży Pod Czerwonym Wieprzem, restauracji Elixir i kilku innych konceptów gastronomicznych.

 


Na problem szybko zareagował serwis Pyszne.pl, wprowadzając 25 proc. zniżkę prowizji dla wszystkich restauracji korzystających z usługi dowozu, zniesienie prowizji dla nowo zarejestrowanych, niezależnych restauracji i zniesienie prowizji przy zamówieniach z odbiorem w lokalu.  Standardowa prowizja serwisu wynosi 13 proc. i ma zastosowanie w ok. 90 proc. współprac. 

Jednak to tylko część kosztów współpracy. Agregatorzy pobierają ok. 11–13 procent od wartości zamówienia, ale do tego dochodzą inne koszty, przede wszystkim koszt dostawy, które w efekcie windują cenę do 25–30 proc. wartości zamówienia. Koszt dostawy pod drzwi klienta to zazwyczaj około kilkanaście złotych. To  zdecydowanie mniej niż to, co pobierają agregatorzy. Gdy rynek funkcjonował w normalnych warunkach (tj. stacjonarnie) restauracje mogły sobie pozwolić na częściowe straty. dostając w zamiast marketing idący za znanym serwisem do zamawiania jedzenia. Teraz ta idea się nie sprawdza. Podobnie jak rozwiązanie, które by w obecnych okolicznościach pozwalało na podniesienie ceny dania w lokalu. To niestety zabronione, gdyż zgodnie z umową cena dania w serwisie i w lokalu musi być identyczna. Pizzerie, restauracje fast foodowe i te mieszczące się w centrum miast radzą sobie jeszcze nieźle. Problem dotyczy głównie lokali nieco oddalonych od centrum. 

 


W związku z zaistniałym kryzysem w branży powstał projekt  knajp.pl (dawniej WspieramGastro), gdzie lokale mogą zachęcać swoich klientów do zamawiania posiłków, kawy i słodkości u nich, jednocześnie płacąc dużo mniej za udział w tego typu reklamie. Tymczasem popularne agregatory również zaczęły wychodzić naprzeciw restauracjom, nie pobierając prowizji,. gdy zamawiane jest jedzenie z odbiorem osobistym. Tak działają już Uber Eats oraz Pyszne.pl. 

W dowozie, w segmencie delivery, większość klasycznych restauracji realizuje od kilku do kilkunastu procent dotychczasowego obrotu. Olbrzymia prowizja pobierana przez agregatorów powoduje, że biznes staje się całkowicie nieopłacalny. Dla wielu restauratorów lepiej jest lokal zamknąć, niż dokładać do interesu jeszcze więcej – donosi Money.pl. Sytuacja staje się wręcz niemożliwa do porpawy w przypadku drink barów czy pubów. 

źródło: KLIK!