Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 5 - co zapewni przyszłość rzemieślniczym piekarniom?)

dodano , Redakcja PS

Najgorętszym problemem całej branży piekarniczej jest narastający bardzo szybko, wręcz lawinowo brak pracowników. Czy ktoś z was się z tym spotkał? Czy ktoś tego doświadczył?

Prawda jest taka, że pośrednio, jako pracodawcy, ciężko pracowaliśmy na to, żeby pracownicy odwrócili się od nas. Ten, kto jeszcze tego nie widzi, może być pewien – niedługo zobaczy.

Zastanówmy się nad losem piekarni średniej wielkości. Takich zakładów mamy w kraju sporo. W mojej opinii to firma zatrudniająca powyżej 20-30 pracowników. Już od jakiegoś czasu zakłady takie borykają się z coraz większą presją. Powoli okazuje się, że własne punkty nie wystarczają, liczba małych sklepów spożywczych, które dotychczas były ich odbiorcami, dramatycznie maleje. Coraz trudniej zwiększyć obrót i produkcję. Mało tego, nawet utrzymanie poziomów sprzedaży z lat poprzednich się nie udaje. Do tego dochodzi przymus dostosowania się do ciągle zmieniających się przepisów i oczekiwań urzędników. Trudności mnożą się.

Kłopot z wykwalifikowaną kadrą
Przez lata (oczywiście nie wszędzie) w Polsce funkcjonowało myślenie nakierowane na nas, właścicieli zakładów, a nie na ludzi, którzy dla nas pracowali. Naszych współpracowników związanych z nami często od pokoleń. Zdarza się, że w danym zakładzie pracuje kilka osób z jednej rodziny. Są od nas zależni. Przez lata byli kiepsko wynagradzani. I w końcu przyszedł czas zapłaty. To, co przez lata sialiśmy, teraz będziemy zbierać, ale nie takich żniw oczekiwaliśmy. Czy ktoś zna piekarnię, która znikła z rynku z powodu braku wykwalifikowanych rąk do pracy? Dlaczego? Przecież to my byliśmy wychowawcami ostatniego pokolenia piekarzy. To my kształtowaliśmy ich charaktery, budowaliśmy relacje z nimi i ich rodzinami.
Piekarstwo nigdy nie miało działać jak korporacja. Czym bardziej nasz zakład rośnie, tym bardziej musimy się wysilić, żeby zachować chociaż namiastkę rzemiosła, którym chwalimy się w sloganach reklamowych.

PraCownik też człowieK
Naprawdę nie mamy powodu, by obrażać się na pracowników. Ich brak to zwyczajnie efekt naszych wieloletnich zaniedbań. Niektórzy stawiają baraki dla nowych pracowników z innych krajów, chcąc budować swoje małe imperia, korzystając z siły najemnej nieznanego pochodzenia. Przez lata nie znamy nawet ich imion, mylą nam się nazwiska. Czas na pobudkę. Niespodzianeczka. Pracownicy to tacy sami ludzie jak my: mają rodziny, żony, dzieci, wnuki, potrzeby, oczekiwania,część z nich odważa się nawet myśleć o urlopie. Chcieliby czasem posiedzieć w niedzielny wieczór ze szwagrem albo pójść na urodziny do teściowej. Ale nic z tego, czas pójść do pracy, do piekarni. A szef? Ten oczywiście może. Wszak jest szefem. Pewnie znacie taki zwrot kierowany często przez szefa do pracownika: „ a gdzie pójdzie? Gdzie będzie miał lepiej?”. Taki szef to komediant. I wiecie co? On naprawdę tak myśli. Pracownik z uporem maniaka wciąż przychodzi po podwyżkę, roboty jest coraz mniej, produkcja spada. Szef wstaje wściekły od biurka i wychodzi z piekarni, wsiada do świeżo wyleasingowanego mercedesa, przeklinając srogo. Bez pokory, bez wdzięczności, nie-chętny ludziom i okolicznościom. Sposób, w jaki traktowaliśmy naszych kontrahentów i dostawców, zrobił z nas w ich oczach ludzi małych. Pamiętacie, jak byliśmy oburzeni i źli, że dostawcy ośmielają się żądać od nas zapłaty za dostarczone usługi isurowce? Nasze myśli i rozmowy z nimi często okraszone były zbiorem przekleństw. Chcą od nas swoje pieniądze, mimo że dopiero miesiąc temu minął termin zapłaty. I rzeczywiście, byliśmy źli, że musimy zapłacić za sprzęt, maszyny, surowce, usługi, materiały. Chcieliśmy dyktować warunki, stawialiśmy wymagania, czuliśmy się, jakby świat kręcił się wokół nas i naszych spraw.

Czas na zmiany w myśleniu
Przychodzę zatem do was jak prorok Eliasz do króla Achaba (polecam tę historię) i nie mam dobrych wieści. Dobrze już było. Nie martwcie się, długo to już nie potrwa. Przed wami tylko szarpanina i gaszenie pożarów, a potem będzie cicho i spokojnie, ale na zakładzie, nie w waszym sercu. Będzie trzeba zamknąć piekarnię. Czy znacie kogoś, kto z powodu braku pracowników zamknął? Ja znam. Często słyszymy, że pycha (arogancja) kroczy przed upadkiem – to jedna z ciągle aktualnych tez, mimo że pochodzi z czasów biblijnych. Cały dotychczasowy wywód nie napawa optymizmem, ale czy można mieć nadzieję? Zapewne można. Kiedy już do nas dotrze, że zawiniliśmy, że to w głównej mierze my doprowadziliśmy do sytuacji, w jakiej jesteśmy, mimo że z radością wskazalibyśmy innych winnych, czy to ludzi, czy okoliczności. Ta choroba to „wymówkowica”.

Co musimy zmienić? Na początku nasze nastawienie, a potem:
• urealniamy oczekiwania,
• zaczynamy słuchać współpracowników i szeregowych pracowników,
• otwieramy szeroko oczy na zastaną rzeczywistość,
• spotykamy się z dostawcami, kontrahentami, przepraszamy, posypujemy głowę popiołem i renegocjujemy warunki dalszej współpracy, reklama
• robimy sumienny przegląd zatrudnienia,
• rozważamy możliwość skrócenia tygodnia pracy do 5 dni – wolne poniedziałki, tak pracowaliśmy w latach 80. Pamiętacie? dzyskujemy, uwalniamy w ten sposób wiele etatów,
• rzetelnie rozliczamy pracownicze godziny i z podniesioną głową mierzymy się z ich oczekiwaniami.

Pytanie brzmi: w jakim zakładzie chcą pracować piekarze, cukiernicy i inni? Czy jesteśmy w stanie na to pytanie odpowiedzieć? Myślę że tak. Zróbmy to więc. Dopóki nie będziemy mieć pracowników po naszej stronie, to atmosfera w pracy i jej efekty nie przyniosą nam spektakularnych wyników. Jeśli nie potrafimy tego zrobić, to świadczy tylko o tym, że nie nadajemy się do prowadzenia firmy. Jeśli ciąży nam troska o ludzi, którzy oddali większość swojego czasu w nasze ręce, to na pewno źle trafili.

Jeśli regulowanie należności wobec naszych dostawców i kontrahentów odbieramy jako wielki ciężar, to nie zasługujemy na nowy początek. Jeśli nie potrafimy przyznać się, choćby przed sobą, że zawaliliśmy, to nie zostaniemy „osobowością roku”. Jeśli doczytałeś aż dotąd, chodzi ci już po głowie kilka pomysłów, widzisz swoje błędy w prowadzeniu firmy, to jesteś w dobrym miejscu, jest dla ciebie nadzieja. Jeśli natomiast jesteś przekonany o swojej nieomylności i wiesz, że przyczyną wszystkich kłopotów są okoliczności i ludzie na twojej drodze, to nie musisz nic zmieniać. Jesteś w miejscu… w jakim jesteś. Powodzenia w przemianach.

Bogdan Smolorz „Biopiekarz”, mistrz piekarstwa

Prowadzisz rzemieślniczą piekarnię? Potrzebuje pomocy, wsparcia, rady? Porozmawiaj z mistrzem piekarstwa Bogdanem Smolorzem, tel. 602 788 186, e-mail: biopiekarz@gmail.com