Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Wojciech Cejrowski o swoim gospodarstwie, życiu, chlebach i funkcjonowaniu bez dotacji

dodano , Redakcja AK

Chcę ludziom w mieście dać zdrowe żarcie, a ludziom na wsi pokazać, że można produkować bez nawozów i dotacji, a gospodarstwo będzie rentowne. I to bardziej rentowne od ich gospodarstwa na dotacjach – mówi Wojciech Cejrowski. Na razie z uprawianego żyta wypiekany jest chleb, ale mogą pojawić się inne produkty.

Karol Przybylak: W świat ruszyły pierwsze bochenki żytniego chleba sygnowane imieniem i nazwiskiem Wojciecha Cejrowskiego? Dlaczego akurat chleb i żyto?

Wojciech Cejrowski: Mam ziemię 5 klasy. Tu nic innego nie wyrośnie. Piachudry, jak się mówi na Kociewiu. Za czasów mojego dziadka widziałem na tych polach żyto. Ludzie siali tu żyto rok po roku przez kilkadziesiąt lat i rosło, więc ja robię to samo – i rośnie. Nie słucham, gdy mi mówią, że musi być płodozmian – robię tak, jak robił dziadek. Mówią, że po trzech latach bez płodozmianu i oprysku wejdą grzyby, a mi rośnie bez grzybów, mimo że nie pryskam. Dziadek nie pryskał, to i ja nie pryskam. Modlę się, proboszcza zapraszam, by mi pola poświęcił, i rośnie.

Bez oprysków. Bez nawozów. Bez dotacji – to zasady funkcjonowania gospodarstwa, o których informuje etykieta chleba. To oryginalne podejście. Jak zareagowali na nie lokalni rolnicy na Kociewiu?

Na razie pukają się w czoła, ale pogadamy za dziesięć lat. Teraz za wcześnie na sensowne rozmowy. Suszę przetrwałem i mojego żyta nie spaliło, bo nie sypałem nawozu. Wyrosło i zebrałem plon. Niższy o 15% od zeszłorocznego, bo susza, ale.. sąsiedzi zebrali zero. Bo susza. Teraz muszę jeszcze przetrwać ulewy, mrozy, rok dobry, rok średni, rok słaby. Przez siedem lat muszę wykazać się wynikami lepszymi niż ich i dopiero wtedy będzie sens gadać o tym, że bez oprysków, nawozów i bez dotacji jest lepiej. Że da się prowadzić rentowne gospodarstwo samodzielnie, bez tego wszystkiego, co psuje polskie rolnictwo i demoralizuje ludzi. Bo dotacje demoralizują. Rolnik nie powinien być na garnuszku reszty narodu, czyli nie powinien być na dotacjach.

W jaki sposób udało się znaleźć piekarza chętnego do wypieku chlebów?

Ten piekarz już był. Piekł zdrowo ze zdrowej mąki, sprzedawał chleb przez internet i wysyłał kurierem pod drzwi, do takich jak on – do ludzi, którym zależy na chlebie bez oprysków i bez nawozów, a do tego bez polepszaczy, spulchniaczy, barwników, przyspieszaczy i całej reszty chemii, którą Unia Europejska pozwala sypać do jedzenia.

Chleb sprzedawany przez internet. To się sprawdzi?

Ten pomysł miałem już 10 lat temu, poszedłem z tym do dobrego piekarza w Gdańsku, ale jakoś wtedy nie załapał. Kupowałem jeden z jego ciemnych chlebów – razowy ze słonecznikiem – bardzo smaczny. I przekonywałem, że powinien go wysyłać kurierem pod drzwi ludzi takich jak ja. Dla których cena nie stanowi problemu, natomiast znalezienie dobrego chleba bywa trudne. Jest cała masa ludzi szukających zdrowego jedzenia, oni nie mają czasu na łażenie po sklepach. Takim ludziom trzeba wysyłać bochenek w abonamencie, codziennie rano pod drzwi do domu. Oni wolą zapłacić i mieć z głowy – dostarczone do domu. Tak jak kiedyś mleko stawiali w bloku pod drzwiami, gdy człowiek wykupił abonament w spożywczym. Tamten piekarz nie złapał pomysłu, ktoś inny wpadł na ten sam i… ja tego kogoś znalazłem i teraz pracujemy razem.

W ilu wersjach smakowych dostępne są chleby? Czym się wyróżniają?

Na razie są dwa – „Kociewski”, bo pochodzę z Kociewia (taki region etnograficzny na południe od Gdańska) i moje żyto też jest kociewskie. A drugi jest „Chleb dla Zaoranych” – mąka ta sama, lecz inne proporcje otrębów, ale o szczegóły techniczne proszę pytać piekarza. Ja jestem prosty rolnik i znam moje żyto, a o chlebach mogę Panu powiedzieć tyle, że oba mi smakują, a ten dla Zaoranych trochę bardziej. Teraz na Śląsku dogadujemy się z kolejną piekarnią, która z tej samej mąki w jeszcze innych proporcjach i na innym zakwasie będzie produkowała chleb „Kolonialny”. Napisał też do mnie producent wafli, że chce tonę mojej zdrowej mąki, a on z tego zrobi wafle bez oprysków, bez nawozów i bez dotacji.

Czy jako podróżnik zamierza Pan wzbogacać chleb o jakieś egzotyczne dodatki?

Od tego są piekarze. Ja oceniam wygląd, zapach i smak. Moje zadania to zebrać dobre żyto i zrobić do naszego chleba dobre etykiety, opakowania i propagandę. Aby ludzie się dowiedzieli, że istnieje alternatywa dla „Chleba Babuni”, od którego babunia mogłaby dostać jedynie niestrawności. Chleby sprzedawane w tanich sklepach bardzo często są pyszne, ale bardzo rzadko zdrowe. Poza tym, że prowadzę biznes i ma się opłacać, chcę zrobić coś jeszcze. Chcę ludziom w mieście dać zdrowe żarcie, a ludziom na wsi pokazać, że można produkować bez nawozów i dotacji, a gospodarstwo rolne będzie rentowne.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Karol Przybylak, biokurier.pl