Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Równowaga żywieniowa kontra marketing XXI wieku

dodano , Redakcja PS

Pieczywo od zawsze nadawało pewien rytm polskiej tradycji żywieniowej. Słuchanie wewnętrznych sygnałów organizmu budowało zaufanie do samego siebie. Czy ten rytm jest nadal zachowany w czasach, kiedy trudno się przebić przez trendy kreowane przez chaos medialny?

Z Anną Januszewicz z Wrocławskiego Instytutu Psychodietetyki rozmawiała Anna Olszewska-Adamowicz.

Anna Olszewska-Adamowicz: Psy­chodietetyka to stosunkowo nowa i innowacyjna dziedzina, szczegól­nie w Polsce. Łączy wiedzę medyczną i psychologiczną, dzięki której pacjent otrzymuje multidyscyplinarną, sku­teczną pomoc związaną z równowa­gą odżywiania się. Mamy zatem ścisłą współpracę psychologów, dietetyków, doradców żywieniowych, lekarzy, fizjo­terapeutów i innych specjalistów zaj­mujących się fizjologicznymi aspektami powstawania nadmiernej masy ciała.
Anna Januszewicz: Tak, w ten sposób wła­śnie definiuję psychodietetykę. Termin ten nie dla wszystkich jest jasny. Zwłaszcza to, co się kryje pod określeniem psychodietetyk, któ­rego używają niektórzy specjaliści. Ponieważ miałam okazję być jedną z pierwszych osób tworzących program kształcenia podyplo­mowego nowego kierunku psychodietetyka
w Polsce, który uruchomił Uniwersytet SWPS, toteż szczególnie ważne jest dla mnie, aby ta dziedzina i kompetencje specjalistów ją uprawiających były odpowiednio definiowane.

Dla mnie psychodietetyka pokazuje przede wszystkim wzajemne powiązania pomiędzy psychologią i dietetyką. Nie jest tym samym co psychologia odżywiania, bo mówimy w niej nie tylko o tym, jak psychika wpły­wa na to, co jemy, ale także o tym, jak to, co jemy, wpływa na to, jak funkcjo­nujemy psychicznie. Studia z psychodie­tetyki uczą specjalistów żywienia psy­chologicznego podejścia do pacjenta, a tych, którzy pracują nad psychologicznymi aspektami problemów żywieniowych, uczą, jak ważny dla mechanizmów psychologicznych jest aspekt biologiczny, wiedza żywieniowa, stan zdrowia itp. Przede wszystkim psychodie­tetyka pozwala więc współpracować specjali­stom zajmującym się dietetyką i psychologią.
Nie jestem zwolenniczką używania tytułu psychodietetyk, gdyż podyplomowe kształ­cenie przygotowuje przede wszystkim do pracy zespołowej w zakresie dieteoterapii i poradnictwa psychologicznego odnośnie do problemów żywieniowych, ale osobom bez wcześniejszego przygotowania nie po­zwala na bycie dietetykiem i psychologiem jednocześnie.


dr Anna Januszewicz – psycholog, specjalista psychodietetyki, naukowiec i wykładowca. Zajmuje się problemami nadmiernej masy ciała, zaburzeniami odżywiania, trudnościami z utrzymaniem diety. Koordynator zespołu specjalistów w Instytucie Psychodietetyki. Posiada bogate doświadczenie w edukacji z zakresu psychodietetyki i psychologii zdrowia.

 

Jak ocenia Pani rozwój tej dyscypliny w naszym kraju?
Psychodietetyka robi karierę i bardzo mnie to cieszy. Moje obserwacje wskazują, że coraz więcej specjalistów z branży żywienia docho­dzi do wniosku, że sama wiedza z dietetyki nie wystarczy, aby pomagać ludziom skutecznie zmieniać nawyki. To psychologia odpowiada na pytanie, od czego zależy zachowanie czło­wieka i jak je kształtować, dlatego nie jest dziwne, że osoby, które nie znają się na fizjo­logicznych aspektach odżywiania, mają pro­blem z wywieraniem odpowiedniego wpływu na zachowanie swoich pacjentów. Podobnie coraz więcej psychologów nie wyobraża so­bie, żeby pracować z pacjentem z problemami żywieniowymi, nie orientując się w dietetyce.

Psychodietetyką zajmują się także osoby, które nie są ani psychologami, ani dietetykami – one świetnie radzą sobie jako edukatorzy w zakre­sie zmiany nawyków żywieniowych, bo znają nie tylko podstawy żywienia. Wiedzą także, jak pomagać ludziom wdrożyć te zasady w życie, gdyż znają ich psychologiczne uwarunkowania. Potrzebujemy takich specjalistów.
Obserwacje i badania, jakie prowadziłam, po­kazują, że w programach profilaktyki otyłości i chorób żywieniowozależnych ciągle należycie nie wykorzystuje się wiedzy psychologicznej. Specjaliści zajmujący się psychodietetyką, ho­listycznie patrzący na człowieka mają szansę to zmienić. Dlatego cieszy mnie, że na Uni­wersytecie SWPS od lat mamy dużą liczbę słuchaczy tego kierunku. Specjaliści chętnie kształcą się także w Instytucie Psychodiete­tyki, który prowadzę. Mam nadzieję, że holi­styczne podejście do pacjenta w końcu stanie się normą w zakresie opieki zdrowotnej. Takie dziedziny jak psychodietetyka czy psychoon­kologia to trend w tym kierunku.

Jak duże jest pole zainteresowania spe­cjalistów psychodietetyki pieczywem i wyrobami cukierniczymi? Gdzie uloko­wane są te produkty w trakcie terapii?
Chleb zajmuje miejsce szczególne, jeśli chodzi o zachowania żywieniowe ze względu na waż­ną funkcję kulturową. Słuchacze studiów po­dyplomowych z psychodietetyki w 2014 roku przygotowali pod moim kierunkiem badanie dotyczące postaw wobec chleba z udziałem 253 osób (Pastuszek, Grzesińska, Wąż i Ski­ba, 2014). Wnioski z badania były takie, że na chleb ludzie patrzą głównie z trzech perspek­tyw: zdrowotnej – tutaj przejawia się przeko­nanie, że chleb i wyroby piekarnicze tuczą;
z perspektywy obyczajowej – chleb jako symbol dobrobytu i gościnności oraz z per­spektywy hedonistycznej – jedzenie chleba kojarzone jest z przyjemnością, smakami dzie­ciństwa. Moja praktyka w pracy z pacjentem w zakresie podejścia do odżywiania wska­zuje, że faktycznie chleb budzi wiele emo­cji. Ludzie deklarują, że to właśnie po chleb sięgają dla poprawy nastroju, to kojarzy im się z bezpieczeństwem, z domem rodzinnym, z przyjemnością, a jednocześnie jego jedzenie wciąż wywołuje poczucie winy u osób, któ­re próbują go ograniczać, aby kontrolować swoją masę ciała.

Negatywną postawę wobec wypieków napędza także moda na dietę bez glu­tenu. Taka sytuacja, w której chleb jest
z jednej strony pożądany (ze względu na smak i silną obecność w naszej tradycji), a z drugiej unikany (ze wzglę­du na przekonania, że „zawiera szkodliwy gluten i tu­czy”), moim zdaniem, ma spore znaczenie dla problemów z kontrolą odżywiania, a nawet dla rozwoju zaburzeń odżywiania, w których charakterystyczna jest ambiwalentna postawa wobec żywności. Całe szczęście, obserwowany jest także trend sięgania po dobrej jakości pieczywo. Chleb jedzony z umiarem nie tuczy, a jego unikanie wiąże się z dużymi kosztami psychologicznymi. Cieszę się więc z mody na jedzenie pieczywa dobrej jakości, która zastępuje modę na unikanie chleba.

W Instytucie Psychodietetyki podczas pracy z pacjentem wy­znajemy zasadę, że rezygnowanie z przyjemności jedzenia zagra­ża wręcz zdrowiu psychicznemu – generuje między innymi stres i ryzyko zaburzeń odżywiania. Dlatego odmawianie sobie chleba nie ma sensu, jeśli nie występują realne wskazania zdrowotne.

Rozumiem, że istotne w psychodietetyce jest kierowanie się wewnętrznymi sygnałami płynącymi z ciała i umysłu. W pol­skiej tradycji pieczywo od zawsze nadawało pewien rytm żywieniowy. Słuchanie tych wewnętrznych sygna­łów budowało zaufanie do samego siebie. Czy ten rytm jest nadal zachowany? Co obserwuje Pani u pacjentów w podejściu do wyrobów piekarniczych?
W związku z tym, że dla wielu osób jedzenie chleba to nie tylko zaspokajanie głodu, ale także różnych potrzeb psychologicznych, jak już wspomniałam, na przykład bezpie­czeństwa, to łatwo sięgać po niego nieza­leżnie od sygnałów głodu i sytości wysyła­nych przez organizm. Tak samo dzieje się z innymi produktami poprawiającymi nastrój, np. ze słodyczami. Dlatego tak ważne jest, by uczyć się wsłuchiwać w swój organizm. I nie chodzi o to, by rezygnować z przyjemności je­dzenia czy korzystania z kulturowej funkcji chleba, ale o to, by piec dwie pieczenie na jednym ogniu, czyli jeść w zgodzie z sygnałami organizmu i dbając o zaspokojenie potrzeb psychologicznych.

Nie odmawiajmy sobie chleba, kiedy pojawia się na świątecznym stole i cała rodzina po niego sięga, ale unikajmy przejadania się nim, przerywajmy biesia­dowanie spacerem, aby poczuć głód, zanim sięgnie­my po kolejną kromkę. Na pewno wtedy będzie smakował lepiej, dostarczy nam więcej radości,
a naszemu ciału potrzebnej, a nie zbędnej energii.

Pani praca z pacjentem polega przede wszystkim na pomocy we wdrażaniu za­leconych zmian w życie. Najpierw otwie­ra Pani jego umysł na świadome i zdrowe odżywianie, dokonuje rewolucji w spo­sobie myślenia o jedzeniu. Zakładam, że bardzo ważna jest też nauka asertywności w wyborach żywieniowych. Odnoszę wra­żenie, że w erze agresywnego marketingu
i reklam różnego rodzaju żywności to chyba najtrudniejsze zadanie.
To prawda, trudno czasem przebić się przez przekonania wpojone przez chaos medialny. Wciąż króluje wiele mitów na temat wyro­bów piekarniczych. Uważamy, że chleb tu­czy, a pieczywo chrupkie nie… Wiele osób żyje w przekonaniu, że ciemne pieczywo jest mniej kaloryczne niż jasne itp. Mimo szerokiego dostępu do wiedzy żywie­niowej przeciętnemu Kowalskiemu trud­no zorientować się w gąszczu informacji i zrozumieć istotę zdrowego odżywiania. Dlate­go właśnie potrzebni są specjaliści od psycho­dietetyki, którzy tłumaczą nie tylko, co zmienić w sposobie odżywiania, ale też jak to zmienić.

 

W roku kalendarzowym jest wiele dni wyjątkowych będących okazją do świę­towania. Wówczas człowiek zewsząd otoczony jest pięknymi wystawami sklepowymi, reklamami słodkich pro­duktów. Jak w takich okolicznościach wzmacniać motywację pacjentów do trwałej zmiany sposobu odżywania?
Jeśli ktoś planuje przejść na dietę w takich dniach, to zdecydowanie odradzam. Le­piej poczekać na bardziej sprzyjające oko­liczności. Natomiast każdemu życzę za­chowania umiaru. Paradoksalnie jedzenie z umiarem cieszy bardziej niż przejadanie się. W psychologii mówimy o poszukiwaniu tak zwanego punktu zanikających korzyści, tj. sprecyzowaniu, kiedy kończy się przyjemne zaspokajanie głodu i potrzeby na określony smak, a zaczyna jedzenie pozbawione więk­szej frajdy, tylko dlatego, że coś jest pod ręką, bo inni jedzą, bo ktoś nalega itp. Uświado­mienie sobie, że przejadanie się bardzo często nie jest przyjemnością, pomaga. Później po­zostaje opracowanie strategii pozwalających skończyć jedzenie w odpowiednim momencie.

W tym właśnie pomagają specjaliści zajmują­cy się psychodietetyką. Wymaga to naucze­nia pacjenta owej asertywności żywieniowej, radzenia sobie z emocjami i z pokusami oraz wzmacniania wielu innych kompetencji pozwa­lających odpowiednio regulować odżywianie.

Nie sądzi Pani, że jest tu spory obszar do współpracy pomiędzy piekarniami, cukierniami a specjalistami zajmujący­mi się psychodietetyką? Chodzi mi nie tylko o wsparcie marketingowe czy podpowiedzi, w jaki sposób ekspo­nować produkty, sprzedawać je, aby nie wywoływać zbytecznego stresu związanego z wyborem, ale również właściwą informację o wartościach odżywczych. Wszystko to w imię od­powiedzialności za decyzje względem jedzenia zgodnie z przekonaniami
i prawidłowymi, zrównoważonymi zachowaniami.
Takiej odpowiedzialności po stronie producen­tów bym sobie życzyła. Klarowna informacja to klucz do odpowiednich wyborów żywienio­wych. Na nic zdadzą się strategie samokontroli odżywiania, jakich uczą specjaliści zajmujący się psychodietetyką, jeśli produkty oferowane na rynku nie będą dostępne w odpowiedniej, zdrowej wersji, z klarowną etykietą.

Dziękuję za rozmowę.

Ewa Siuda-Szymanowska
FOT. ANNA OLSZEWSKA-ADAMOWICZ