Kino i kuchnia, kino i literatura – fascynujące połączenia? Wiele wskazuje na to, że taka konfiguracja interesuje wielu, a te sfery nieustannie inspirują się nawzajem. Przykłady obecne choćby w internecie można mnożyć.
W sierpniu 2010 r. na stronie internetowej magazynu kulinarnego „Saveur” pojawiły się przepisy na dania i słodkości ze znanych filmów, m.in. na czekoladowe trufle z „Czekolady” czy tartę jabłkową z „Wielkiego żarcia”. Na stronie internetowej Marthy Stewart, znanej w Polsce głównie z programów o gotowaniu i prowadzeniu domu, także pojawiały się dania inspirowane klasycznymi filmami i scenami z filmów takich jak „Zakochany kundel”, „Annie Hall”, „Casablanca”, „Smażone zielone pomidory”, „Sprawa Kramerów”.
W 2014 r. w Gdańsku odbył się I Ogólnopolski Konkurs Kulinarny „Literacka Kuchnia”, w którym jednym z celów było „kształtowanie postaw kreatywnych poprzez szukanie inspiracji kulinarnych w innych dziedzinach sztuki”, a tematem stały się potrawy, jakie można odnaleźć w literaturze. Konkurs udowodnił, że kucharz może (a nawet powinien) inspirować się literaturą. Dwójka zwycięzców szukała inspiracji aż w staropolszczyźnie, biorąc na warsztat barokowy poemat Hieronima Morsztyna.
Na rynku wydawniczym znajdziemy sporo książek kucharskich inspirowanych literaturą i filmem oraz traktujących o związkach filmu i literatury z jedzeniem, takich jak m.in. „Uczta lodu i ognia” (na podstawie „Gry o tron” i dalszych części sagi George’a R.R. Martina), „Literatura od kuchni” Bogusława Deptuły, „Przepisy Mikołajka” bazujące na słynnej serii przygód Mikołajka autorstwa Rene Goscinnego, „160 smakowitych przepisów kulinarnych z krainy Narnii” (P. Gulisano, L. Vassallo), „Kuchnia literacka” Jana Tomkowskiego i Barbary Jakimowicz-Klein, „Kuchnia filmowa” Pauliny Wnuk, a dla najmłodszych „Gotowanie na Ulicy Czereśniowej” czy „Książka kucharska Kubusia Puchatka”.
Z kina do kuchni, z kuchni na bloga
Kilka lat temu Paulina Wnuk zaczęła prowadzić prawdopodobnie pierwszy w Polsce blog poświęcony w całości filmom i gotowaniu, „From movie to the kitchen”, który zdobył tytuł Bloga Roku w 2012 r. Rok później wydała książkę na podstawie bloga – „Kuchnia filmowa”. Później pojawiła się strona internetowa pod jej własnym nazwiskiem (paulinawnuk.com), zmieniła się szata graficzna, blog trochę zmienił charakter (był już nie tylko filmowo-kulinarny, ale także lajfstajlowy), ale pasje pozostały te same. Paulina gotuje, piecze i czaruje w kuchni, odtwarzając przepisy z filmów, seriali i książek. Sama pisze o sobie, że uwielbia niebanalne połączenia oraz „wie, co jest sekretem idealnego milkshake'a, i zna przepis na kremowe piwo z «Harry'ego Pottera»”.
Lista filmów i przepisów filmowych (oraz literackich) na jej blogu jest bardzo długa i cały czas rośnie. Jakie słodkości, desery, wypieki tu znajdziemy? Są arabskie desery inspirowane serialem „4 Blocks”, cynamonowe bułeczki z serialu „Better Call Saul”, słodycze z kolejnych części Harry’ego Pottera (m.in. jego ulubiona tarta z melasą czy kwaśne lizaki z Miodowego Królestwa), donuty z Twin Peaks, ptysie z filmu „Maria Antonina”, tarta czekoladowa Minny z filmu „Służące”, sernik nowojorski inspirowany serialem „Przyjaciele”. Paulina wypatruje dań na ekranie i notuje, odtwarza albo improwizuje i tworzy. Pisze też o czekoladzie czy pączkach w filmach albo o serialowych kawiarniach, piekarniach i cukierniach.
Drugą blogerką, która łączy tematykę kina i jedzenia, jest Diana Domin – fotografka, wielbicielka festiwali filmowych, która w pewnym momencie życia zaczęła pisać blog „Kino i Kuchnia” (kinoikuchnia.pl). Wziął on początek z długich maili o filmach. Autorka pisze, że jej teksty filmowo-kulinarne zaczęły się od filmu „Karmel”, obrazu niekoniecznie kulinarnego, ale o dość słodkim tytule.
Co proponuje w deserowym menu filmowym Diana Domin? Jalebi, indyjskie ciasteczka z filmu „Lion. Droga do domu”, tartę tatin z filmu „Nietykalni”, czekoladowe babeczki inspirowane serialem „Dwie spłukane dziewczyny”, profiterolki z filmu „Basen”, obłędne ciasto courtesan au chocolat z „Grand Budapest Hotel” czy ulubione klementynkowe ciasto filmowego bohatera Waltera Mitty.
Diana Domin daje się czasem ponieść również kolorystyce czy nastrojowi filmu. Wówczas przepis zyskuje nowy charakter: tak jest na przykład w przypadku creme brulee z filmu „Amelia”, któremu nadała smak miętowo-truskawkowy współgrający z zieleniami i czerwieniami kadrów w „Amelii”.
Dobre jedzenie w „złej” książce i horrorze
Obie blogerki piszą nie tylko o filmach typowo kulinarnych lub z wiodącym kulinarnym wątkiem. Szukają też tego typu motywów w mniej oczywistych miejscach. Paulina Wnuk robi to z właściwym sobie poczuciem humoru, np. film „Hannibal” skłonił ją do przygotowania kilku dań z pieczonym i smażonym móżdżkiem. Poszukuje także „dobrego jedzenia w złej książce”, pisząc o „50 twarzach Greya” od strony kulinarnej, z kolei powieści Harukiego Murakamiego są inspiracją do przedstawienia przepisu na słodkie bułki z pastą z fasoli. Żaden gatunek filmowy nie jest jej ani obcy, ani straszny. W końcu nawet w „Dziecku Rosemary” możemy odnaleźć mus czekoladowy, a w serialu „Twin Peaks” smakowity placek z wiśniami.
Diana Domin – jako że festiwale filmowe i nagrody filmowe są jej bliskie – przedstawia także przepisy z menu oscarowego. Wyszukuje ciekawostki z filmowego i okołofilmowego świata związane z kulinariami, na przykład publikując przepis na ulubione ciasto Alfreda Hitchcocka, pisząc tekst o filmowych restauracjach czy o otwarciu baru zaprojektowanego przez reżysera Wesa Andersona. Na obu blogach odnajdziemy też jeden z najsłynniejszych deserów PRL-u – krem sułtański z filmu „Dziewczyny do wzięcia”.
Kino – zaproszenie do gotowania i pieczenia
Zarówno Diana Domin, jak i Paulina Wnuk dowodzą, że kino inspiruje w kuchni i może pomagać w nauce pieczenia czy gotowania. Diana opisuje swoją początkową niechęć do gotowania i spotkanie z pierwszym filmem, który niejako – choć nie bezpośrednio – otworzył jej drzwi do kuchni. Kolejne filmy, w których znajdowała kulinarne motywy, coraz bardziej zachęcały ją do prób odtwarzania przepisów i doskonalenia sztuki kulinarnej. Start bloga Pauliny zbiegał się w czasie z poważniejszą nauką gotowania. Połączenie gotowania z filmami okazało się bardzo inspirujące. Obecnie z synem Tymkiem bardzo lubią przygotowywać filmowe dania do domowych seansów czy odtwarzać przepisy z bajek.
Oba blogi mają też cechę wspólną z blogami typowo kulinarnymi – są bardzo smakowite. Nawet podwójnie smakowite, bo desery i wypieki widzimy nie tylko w kadrach z filmu, ale i na zdjęciach towarzyszących przepisom. I niezmiernie trudno jest nie przenieść ich inspiracji filmowych do własnej kuchni. Bo któż oprze się kuszącej cytrynowej tarcie z bezą („Tost. Historia chłopięcego głodu”) albo chrupiącym czekoladowym ciasteczkom („To właśnie miłość”)?
Ewa Siuda-Szymanowska