Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Najgorsza reklama na świecie. Jak promować swoje produkty, żeby nie narazić się na śmieszność?

dodano , Kruszwica, materiał promocyjny

O tym, że odbiorcy reklam bardzo często deklarują, że budzą one w nich przede wszystkim irytację, wiemy wszyscy. Mimo to badania potwierdzają, że reklama to wciąż bardzo skuteczna forma zachę­cenia do zakupu.

I choć wiele osób twierdzi, że są na nią odporni, podświadomie kodują informacje przekazywane im za pośredni­ctwem billboardów, spotów telewizyjnych, banerów internetowych czy komunikatów prasowych.

Najważniejszym zadaniem reklamy jest wypromowanie producenta lub/i konkretnego produktu, wyróż­nienie go spośród dziesiątek mu podobnych, a także wytworzenie między promowaną marką a potencjalnym klientem, opartej na emocjach relacji. Biorąc to pod uwagę, moż­na wysnuć wniosek, że najgorszym błędem reklamy jest nijakość.

Nie wpada w oko ani ucho, nie rozpala na­miętności, nie daje się zapamiętać – oto naj­gorsza reklama na świecie. Wzorów na jej stworzenie jest mnóstwo i niestety bardzo wielu reklamodawców codziennie z nich ko­rzysta, tworząc treści, które przechodzą zu­pełnie niezauważone. Taka reklama ma jed­nak pewną zaletę – nie budzi niesmaku, zażenowania, nie jest powodem kpin i nie zdobywa nagród o wątpliwym prestiżu.

 

Festiwal najgorszych reklam
W latach 2009-2014 na Uniwersytecie Wroc­ławskim odbywał się festiwal Chamlety, podczas którego prezentowano i wybiera­no najgorsze i najbardziej żenujące rekla­my. Chamlety, czyli antyoscary polskiej bran­ży reklamowej, przyznawane były naprawdę niezwykłym kampaniom. Jurorzy nie mie­li łatwego wyboru. Do konkursu zazwyczaj zgłaszano bowiem blisko 300 kampanii rekla­mowych, wyróżniających się in minus.

Charakterystycznymi cechami nagradza­nych reklam były zazwyczaj braku taktu i seksistowskie podteksty. Jak kobiety – to w kuchni albo sypialni. Koniecznie w ob­cisłych, skąpych strojach i ze zmysłowymi minami, choć reklamowanym produktem nie był środek na potencję, a foliowe opa­kowania. Po seksualne skojarzenia, które bardzo często są tematem drwin w sieci, sięgają marki ze wszystkich branż, tworząc coraz to bardziej zaskakujące hasła. Choć sąd uznał, że reklama darmowego in­ternetu z leżącą w kuszącej pozie model­ką i hasłem: „od września dajemy za dar­mo”, nie jest obraźliwa, tysiące internautów, zwłaszcza płci żeńskiej, było innego zdania.

 

Co ciekawe, mimo że badania dowodzą, że seksistowskie spoty są źle widziane przez polskie społeczeństwo i budzą negatyw­ne emocje, sięgają po nie także agencje reklamowe. Billboard z „całuśną” model­ką i hasłem: „Zrobię ci dobrze… reklamę”, jest tego najlepszym dowodem. Bardzo źle oceniane są też kampanie, które wyróżnia całkowity brak taktu i wrażliwości na to, co innych może zaboleć. Do tej kategorii za­liczono kampanię Olimpiad Specjalnych, która w swoich hasłach na plakatach re­klamowych głosiła, że zespół Downa jest jak: plama na koszuli, której nie możesz sprać, czy czkawka, której nie możesz za­trzymać. Intencje podobno były dobre, jednak kampania wywołała ogromne obu­rzenie, zwłaszcza wśród rodziców dzieci dotkniętych tym schorzeniem.

Złe reklamy to jednak nie tylko owinięte folią pośladki, czy niestosowne hasła. Bardzo czę­sto powodem do drwin jest po prostu despe­racka chęć wyróżnienia się. Jedną z najgłoś­niejszych reklam w tej kategorii była promocja niewinnego serka z Chojnic, od którego – jak zapewnia reklamodawca – „jeszcze nikt nie umarł”. Mnóstwo radości mieli też internauci, podziwiając i komentując kampanię „boczku wartego zachodu”, który smacznie opiekał się w promieniach zachodzącego słońca.

 

   
 

O podstawowych błędach w kampaniach internetowych mówi Justyna Łukasik, właścicielka agencji Warsztat PR.

„Rynek reklamy zmienia się mocno pod wpływem internetu, który staje się głównym miejscem działania dla nas, marketingowców. Początkowo klienci woleli plakat zamiast baneru w Internecie, teraz są coraz odważniejsi i chętnie przenoszą się z reklamą do sieci, która wydaje się być bardzo pojemna i elastyczna. Fakt, w portalach roi się od miejsc przeznaczonych na reklamę, głównie banerową, triumfy święcą też treści reklamowe wysyłane za pośrednictwem poczty elektronicznej, czyli newslettery. Klienci traktują je często jak złoty środek zwiększający sprzedaż, co prowadzi do wielu błędów i nadużyć. Podstawowym problemem jest umieszczanie na grafikach reklamowych przeznaczonych do internetu zbyt wielu treści. Taka grafika nie tylko wygląda bardzo słabo. Ona po prostu nie działa, bo znajduje się w otoczeniu wielu innych treści znajdujących się wokół reklamy. Tak jak w przypadku tradycyjnej reklamy, pamiętajmy, że chodzi o pierwsze wrażenie i przyciągnięcie uwagi na cenne ułamki sekund! Reszty odbiorca dowie się po kliknięciu!”

 

 

Wyróżnij się i... zgiń?
Biorąc pod uwagę, że reklama powinna się wyróżniać i budzić emocje – wszystkie te kampanie doskonale spełniły swoje zada­nie. Nie tylko zostały dostrzeżone, ale tak­że wywołały medialną dyskusję, tym samym zwiększając zasięg kampanii. Trudno się jed­nak oprzeć wrażeniu, że nie o taką reakcję społeczną walczyły promujące się marki oraz twórcy tych niezapomnianych dzieł. Dlatego przygotowując własne kampanie re­klamowe, warto przyjrzeć się tym najgorszym i nie popełniać błędów poprzedników. Sztu­ka ta nie jest łatwa. Co więcej, skłonność do kopiowania wygrywa często z dobrym sma­kiem, a co za tym idzie – podobnych reklam przybywa.

Przede wszystkim z tego właśnie powodu za­wieszono działalność Festiwalu Chamlety. Or­ganizatorzy doszli do wniosku, że nie prze-kłada się on na podniesienie poziomu reklam w Polsce i że każdego roku jurorzy mają do czynienia z tymi samymi błędami popełniany­mi przez twórców kampanii promocyjnych.

 

Nie znaczy to jednak, że nie można ich unik­nąć. Jak najbardziej można. Trzeba je tylko poznać.
1. Zmysłowe nie znaczy seksistowskie.
Półnaga modelka i wywołujące erotyczne sko­jarzenia hasło nie stanowią najlepszej kanwy dla promowania lodów, lizaków, drzwi anty-włamaniowych i dziesiątek innych produktów. Po pierwsze, pomysł ten został już mocno wyeksploatowany, więc nie możemy liczyć na efekt zaskoczenia. Po drugie, seksistowskie reklamy, choć zapadają w pamięć, często bu­dzą na tyle dużą niechęć, że zamiast zachęcać do skorzystania z naszej oferty, powodują, że niedoszli klienci odrzucają ją dla zasady.

2.Szczypta smaku. Choć wychodzenie poza ogólnie przyjęte ramy to jeden z filarów zapa­dającej w pamięć reklamy, należy dobrze się zastanowić, jak takie przekroczenie granic do­brego smaku zostanie przyjęte. W przypadku niektórych obszarów, takich jak zdrowie czy przekonania religijne, wyjście poza margines może się okazać katastrofalne w skutkach.

3. Sensowny komunikat. Choć wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że celem reklamy jest pokazanie produktu czy usługi w jak naj­lepszym świetle i że prezentowane zalety są często wyolbrzymiane, treści zawarte w spocie traktujemy jednak jako informację. Zastanówmy się więc, co chcemy powie-dzieć o promowanym artykule. Czy fak-tycznie tylko tyle, że od niego „nikt nie umarł”?

4. Odbiorca jest najważniejszy. Bar-dzo wiele reklam trafia do szufladki z naj-gorszymi reklamami, bo przed stworze-niem kampanii nie padło najważniejsze pytanie – do kogo mówimy. Tymczasem to adresat determinuje zarówno treść, jak i formę komunikatu. Kierując komuni-kat do młodych ludzi, powinniśmy posta-wić na większy luz i zrezygnować z oficjal-nego języka. Tworząc reklamę kierowaną do kobiet, jak ognia unikajmy pokazywa-nia pań jako obiektów erotycznych.

5. Nie musimy znać się na wszyst-kim! Jednym błędów, który nie tylko mo-że narazić nas na śmieszność, ale przede wszystkim skutkować absolutnie niesku-teczną kampanią, jest brak zaufania do spe-cjalistów i przekonanie, że można wszystko zrobić samemu. Producent margaryny czy wy-robów wędliniarskich nie jest i nie musi być specjalistą od reklamy, tymczasem często sam próbuje ją stworzyć. Powody są dwa: przeko-nanie o tym, że wie lepiej oraz oszczędność. Zazwyczaj efekty takiego myślenia są nieste-ty bardzo mizerne. Przeładowane, niedostoso-wane do odbiorcy treści, fatalne zdjęcia zro-bione przez znajomego, „który się na tym zna” i marne hasło reklamowe – a wszystko to po-dane w formie niestrawnego dania, za które musimy zapłacić.

Jeśli chcemy tego uniknąć, postawmy na fachowców – określmy posiadany budżet, zdefi-niujmy swoje oczekiwania oraz grupę docelo-wą i oddajmy to wszystko w ręce ekspertów. Niech oni się martwią o stworzenie koncepcji, którą my tylko zaakceptujemy.

Justyna Stefańska