Mistrz Branży - interaktywny portal dla piekarzy, cukierników, lodziarzy.

Mistrzostwa Śląska mają swojego Anioła

dodano , Redakcja PS

To nie żart. I Mistrzostwa Śląska dla cukierników mają swojego anioła – dokładnie Łukasza Anioła. Ma 24 lata, jest cukiernikiem i pochodzi ze Śląska. Uparł się, że właśnie tutaj trzeba zorganizować konkurs, który będzie promował zawód i śląskie tradycje cukiernicze.

To jeszcze nie czyni z niego bohatera, ale z pewnością pracoholika i pasjonata. Warto wiedzieć, że w tym czasie, kiedy dopinał mistrzostwa na SweetTARGACH, normalnie pracował i intensywnie przygotowywał się do startu w jego pierwszym konkursie – eliminacjach do World Chocolate Masters na Expo Sweet. Na rozmowę z nim można było się umówić dopiero w weekend.

Jacek Baliński: Pracujesz w słynnej Pracowni tortownia.pl pod okiem mistrzyni cukiernictwa Bożeny Sikoń. Tu stykasz się z artystycznie dekorowanymi tortami i deserami najwyższej próby – które z tych produktów cenisz sobie najbardziej?
Łukasz Anioł: Od zawsze ciągnęło mnie do cukiernictwa deserowego, więc dla mnie na pierwszym miejscu są desery restauracyjne. Lubię je przygotowywać, bo to jak malowanie obrazu, który potem można podziwiać, dotknąć, powąchać i smakować… Staram się zawsze zaskakiwać gościa i dążę do tego, aby każdy talerz był niespodzianką. Poza tym przyjemność czerpię też m.in. z tworzenia tortów, ale – summa summarum – wszystkie dziedziny sztuki cukierniczej są podobnie pociągające.


Jacek Baliński: Ostatecznie desery przeważyły i pod koniec lutego w Katowicach odbędą się I Mistrzostwa Śląska w Serwowaniu Deserów na Talerzu.
To Twój autorski pomysł od A do Z?

Łukasz Anioł: Pomysł, jako taki, jest mój, natomiast na pewno nie dałbym rady zorganizować całości bez pomocy wielu osób. Jedną z nich jest Pani Bożena Sikoń, której jestem najbardziej wdzięczny. Z Panią Bożeną współpracuję w Pracowni tortownia.pl i to dzięki niej pomysł na Mistrzostwa nabrał rozmachu i został wcielony w życie. Poza tym Pani Bożena jest moim mentorem i to jej zawdzięczam niezmiernie dużo w kwestii własnego rozwoju jako cukiernika.
Jeżeli chodzi o kształt zawodów, ich przebieg i otoczkę, wyszedłem z założenia, że warto się wzorować na najlepszych – dlatego, siłą rzeczy, sugerowałem się Mistrzostwami Polski organizowanymi na Expo Sweet (śmiech).



 

 

Jacek Baliński: Na Expo Sweet regularnie mamy trzy konkursy dla cukierników… W tym roku dochodzą eliminacje do World Chocolate Masters, w których sam uczestniczysz. Czy uważasz, że to za mało? A może, jako Ślązakowi, po prostu brakuje Ci zawodów na Śląsku?
Łukasz Anioł: I jedno, i drugie. W Polsce w ostatnim czasie można zaobserwować prawdziwy wysyp konkursów dla kucharzy, natomiast zawodów cukierniczych jest dużo mniej. Cukiernictwo u nas jest spychane na boczny tor, co uważam za niesprawiedliwe, dlatego postanowiłem podjąć się realizacji tych Mistrzostw. Wybór miejsca oczywiście nie był przypadkowy. Na Śląsku podobnych imprez w ogóle nie ma i cukiernictwo tutaj – nie oszukujmy się – jest mocno zacofane, zupełnie inaczej niż w stolicy. Ja natomiast należę do ludzi, którzy, jeśli nie mają możliwości, to je tworzą. Poza tym, jak zauważyłeś, pochodzę ze Śląska, tu się wychowałem i czuję się z nim związany. W przyszłości chciałbym wrócić tu na stałe i otworzyć własną cukiernię (razem z pracownią), w której kultywowałbym śląskie tradycje, stare receptury, przerabiając je na nowoczesną modłę.

Jacek Baliński:  Co w tych tradycjach najbardziej Cię fascynuje?
Łukasz Anioł: Z tradycji Śląska najbardziej lubię kopę śląską, która zresztą będzie tematem przewodnim lutowych Mistrzostw na SweetTargach. To deser na bazie kremu z orzechami, biszkoptem, kokosem, owocami i alkoholem, wykończony śmietanką – najczęściej podaje się go w kształcie półkuli. O tym przysmaku musi dowiedzieć się zdecydowanie więcej osób! Cenię sobie również szpajzę, czyli delikatny mus czekoladowy lub cytrynowy na bazie jajek – podawany oczywiście w pucharkach.

 

   
 

Anioł głodny wiedzy

Łukasz Anioł (ur. 1991 r.) przygodę z cukiernictwem zaczął w zawodowej szkole gastronomicznej w Rudzie Śląskiej, jednocześnie zdobywając szlify w cukierni wujka. – Cukiernictwo wzięło się u mnie „samo z siebie”, kiedy miałem 14 lat. Niedługo później zacząłem pracować jako kucharz w restauracji w Knurowie u mojego wujka. Tam też podpatrywałem cukierników przy produkcji i zostawałem u nich na „nocki”. To tylko spotęgowało moją pasję do cukiernictwa i od tego momentu obracam się już w tej branży – wspomina Łukasz Anioł. Każdy wolny czas poświęcał na poznawanie technik cukiernictwa; po lekcjach w szkole jechał do restauracji, aby pod okiem szefa cukierni przygotowywać torty czy desery. – Czasem pracę kończyło się późną nocą, a zdarzało się, że od razu z firmy jechałem do szkoły, odrabiając lekcje w autobusie. Wszystkie weekendy, a także wakacje, w czasie których moi koledzy beztrosko się bawili, spędzałem w pracowni. Od tamtego czasu kocham to, co robię i każdego dnia staram się być lepszy – dodaje.

Po czterech latach praktyki w restauracji Łukasz Anioł trafił do cukierni w Mikołowie, w której pracował przy cieście drożdżowym i francuskim. Długo tu jednak nie zabawił, bo – jak twierdzi – zawsze ciągnęło go do cukiernictwa restauracyjnego. Wkrótce trafił do restauracji w Katowicach, a stamtąd dość szybko wyjechał za granicę – na wyspę Guernsey przy francuskim wybrzeżu na kanale La Manche. Był zatrudniony jako pastry chef w jednej z tamtejszych restauracji, w której poznał prawdziwe (i darzone przeze niego wielką sympatią) francuskie cukiernictwo. Doświadczenie zawodowe zdobywał również w Wielkiej Brytanii, w okolicach Londynu. – Chciałem po prostu zrobić krok naprzód – można powiedzieć, że gastronomia nigdy nie śpi. Cały czas pojawia się coś nowego, więc trzeba być na bieżąco, przy tym nadrabiając zaległości w dziedzinach, z którymi jest się „do tyłu” – przyznaje 24-letni cukiernik. W Wielkiej Brytanii spędził rok, pracując w niedużym hotelu. Po tym czasie wrócił na krótko do rodzinnego miasta, by wkrótce wyjechać do Warszawy, w której mieszka do dziś i pracuje w firmie tortownia.pl.

 

 

Jacek Baliński: Jaki jest główny cel I Mistrzostw Śląska w Serwowaniu Deserów na Talerzu?
Łukasz Anioł: Przede wszystkim stawiamy na promocję Śląska, wyrabianie nowych koncepcji cukierniczych i wdrażanie nowych trendów. Chcemy też dzięki temu zachęcić młodych ludzi do uczenia się zawodu cukiernika, pokazując, że to fajna i wartościowa praca, przy której można się dobrze bawić, a przy okazji spełniać się zawodowo. Jest to o tyle ważne, że na Śląsku nie ma za dużo szkół cukierniczych – a niektóre zakłady cukiernicze nie dają dobrego wzoru młodym adeptom.

Jacek Baliński: Czym Twoje Mistrzostwa mogą się wyróżnić na tle innych zawodów?
Łukasz Anioł: Wyróżniają się już tym, że to mistrzostwa samego tylko Śląska (śmiech). A mówiąc poważnie, tak jak wspomniałem – mało jest w Polsce konkursów stricte cukierniczych, a jeszcze mniej takich, które sięgają do tradycji. Uważam, że chlubne cukiernicze tradycje warto kultywować, co zobrazuję na przykładzie: statystyczny Francuz, poproszony o wymienienie pięciu sztandarowych narodowych deserów, wymieni je jednym tchem i jeszcze doda, w których rejonach kraju są one najpopularniejsze. Polak natomiast dłuższą chwilę musi się zastanowić, napomknie o szarlotce i serniku… – i tyle. Jeśli zatem mój konkurs wyróżni się tym, że sprawi, iż za rok ta sama osoba, spytana o kopę, odpowie: „Jasne, słyszałem o niej, to wspaniały śląski deser!” – będzie to dla mnie największy sukces.

Jacek Baliński: Kto może wziąć udział w konkursie?
Łukasz Anioł: Cukiernicy i kucharze, a bardziej ogólnie – wszyscy, dla których cukiernictwo jest pasją i którzy mogą coś od siebie wnieść. Mówimy tu naturalnie o profesjonalistach.

Jacek Baliński: Mamy początek lutego. Czekasz jeszcze na jakieś zgłoszenia?
Łukasz Anioł: Już mam komplet (przyp. red.: sześć dwuosobowych drużyn)! Ale jeszcze w połowie stycznia mieliśmy raptem trzy ekipy, a przecież rejestracja ruszyła na początku grudnia 2014 r. Z natury jestem optymistą i nie miałem wątpliwości, że uda się uzbierać komplet.

Jacek Baliński: Zdradź nam, jak udało Ci się namówić takie tuzy polskiego cukiernictwa, jak właśnie Bożena Sikoń, Janusz Profus, Paweł Mieszał i Michał Doroszkiewicz, aby zasiadły w jury?
Trudno powiedzieć… (śmiech). Chyba po prostu wszystkich nas łączy to samo, czyli miłość do cukiernictwa, i wszystkim zależy, by je rozwijać. Nie było żadnych problemów z uzyskaniem od nich zgody, wręcz przeciwnie – z chęcią się zgodzili i wkładają mnóstwo energii w to, by Mistrzostwa się odbyły.

Jacek Baliński: Czy myślisz już o kolejnych edycjach Mistrzostw Śląska?
Łukasz Anioł: Jasne, mam wiele pomysłów, które chciałbym wcielić w życie w następnych edycjach. W 2016 r. chciałbym jeszcze bardziej urozmaicić ofertę konkursów cukierniczych na Śląsku, zrobić coś jeszcze więcej niż Mistrzostwa w Serwowaniu Deserów na Talerzu… Czas pokaże, czy uda się to zrealizować.

Jacek Baliński: Jak udaje Ci się godzić codzienną pracę w tortownia.pl z organizacją Mistrzostw na Śląsku i własnymi przygotowaniami do eliminacji do World Chocolate Masters?
Łukasz Anioł: Tę pracę można porównać do młodszej siostry – niby czasami denerwuje, ale, koniec końców, kocha się ją całym sercem. Oczywiście, łatwo nie jest – właściwie cały dzień nad czymś pracuję. Najpierw normalna produkcja w pracy, później przygotowywanie się do konkursu. Przygotowania do eliminacji zaczęły się mniej więcej od połowy listopada 2014 r. – wtedy zająłem się stroną, nazwijmy to, teoretyczną. Robiłem wstępne szkice eksponatu, planowałem smaki, dobierałem czekolady… W tzw. międzyczasie odbywały się już pierwsze próby, jednak miałem zbyt dużo obowiązków, związanych chociażby z codzienną pracą w cukierni, by poświęcić się temu w pełni. Bardziej intensywne prace zacząłem w grudniu, po produkcji zostając w pracowni i intensywnie ćwicząc.

Wracając do domu, w drodze odpisuję na maile związane z Mistrzostwami. Kiedy z kolei uda się wygospodarować jeden wolny dzień, nagle okazuje się, że muszę się stawić na Śląsku na spotkanie – telefonicznie wszystkiego nie da się załatwić... W domu na nudę też nie narzekam – przyswajam teorię, czytam książki i czasopisma branżowe, z których niekiedy czerpię inspiracje. Oprócz tego czasem trzeba jeszcze po prostu „pomieszkać” (śmiech). I wtedy jednak z tyłu głowy siedzi myśl o Mistrzostwach, więc często chodzę na zakupy, szukam produktów na próby – owoców, warzyw, przypraw – smakuję, komponuję… To wszystko jest ciekawe i mimo że momentami jest bardzo ciężko, myślę, że World Chocolate Masters są warte tego wysiłku.

Jacek Baliński: Czego się spodziewasz po eliminacjach?
Łukasz Anioł: Wygranej – i wyjazdu na główne zawody do Francji. Liczę też na to, że wrócę z nich z większą wiedzą zawodową – bezustanna nauka jest dla mnie bardzo ważna*.

Tego Ci zatem życzę!