Najprawdopodobniej w lutym zostanie uruchomiony e-sklep Tesco w Polsce. Wielkie sieci w końcu stanęły do wyścigu o rynek sprzedaży artykułów spożywczych w internecie. Może być wart setki milionów złotych.
Podobne artykuły
- Startujemy w Warszawie, pierwszy z hipermarketów na ul. Połczyńskiej, z którego realizowane będą dostawy jest już przystosowany do dostaw do klientów internetowych - opowiada Michał Sikora, rzecznik Tesco. - Przerobiliśmy już rampy do podjazdów samochodów dostawczych, dostosowaliśmy przestrzeń magazynową itp.
Jak twierdzi Sikora, najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu wystartują panele badawcze z klientami, którzy będą oceniać system internetowy do zamówień.
Na początek e-sklep ma obsługiwać stolicę, a w ciągu pięciu lat objąć inne duże miasta. Tesco to czwarta co do wielkości sieć detaliczna w kraju. I jako drugi z wielkich dystrybutorów - po Auchan, który zrobił to w lipcu tego roku - zdecydował się uruchomić działalność w internecie.
Do tej pory sprzedaż artykułów spożywczych w ten sposób była niszą. Prowadziły ją niewielkie firmy internetowe w rodzaju Frisco.pl albo Fresh24.pl bądź sieci delikatesowe Piotr i Paweł (numer 29 na liście największych sieci detalicznych w kraju) czy Alma (numer 32).
Cały rynek e-delikatesów w ubiegłym roku wart był tylko ok. 175 mln zł. - dane Internet Standard. A i te liczby są kwestionowane przez niektórych jako zbyt optymistyczne.
- Sieci handlowe zaopatrują klientów robiących zakupy przez internet zazwyczaj ze swoich sklepów, a nie specjalnie wydzielonych magazynów. Dlatego bardzo trudno jest określić, co jest sprzedażą internetową a co tradycyjną. Liczyliśmy przez moment liczbę samochodów konkurencji i wychodziło nam, że za nic nie są w stanie przy takiej liczbie aut osiągnąć deklarowanych obrotów - opowiada jeden z uczestników tego rynku.
Czas małych i średnich firm zaczyna mijać. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że niedługo w samej stolicy będzie siedem-osiem dużych e-sklepów. To bardzo dużo dla przykładu - w Nowym Jorku jest tylko... jeden. W całej Wielkiej Brytanii są cztery: Tesco, Ocado, Sainsburies i Asda. Wczoraj A.pl Internet, właściciel delikatesów internetowych A.pl, przejął spółkę Fresh24.pl, jej domenę, prawa do znaku towarowego oraz bazę klientów. W zamian Fresh24.pl obejmie akcje A.pl Internet o wartości ok. 3 mln. zł, które będą reprezentowały 10 proc. w kapitale zakładowym spółki.
Na ile ten ruch jest podyktowany wejściem w sektor sprzedaży internetowej Auchan i zapowiadanym wejściem Tesco? - Walka o udział w rynku i jego konsolidacja jest w najbliższym czasie nieunikniona, dlatego chcemy jak najszybciej umacniać naszą pozycję i pozyskiwać nowych klientów - twierdzi Radosław Celiński, prezes A.pl Internet.
- Małe podmioty bez zaplecza kapitałowego nie są w stanie funkcjonować. Kto jest faktycznie właścicielem A.pl? Bomi. Skąd prowadzona jest dostawa produktów? Ze sklepów Bomi - twierdzi Witold Ferenc, prezes Frisco.pl, jednego z pierwszych w kraju supermarketów online.
Jego zdaniem rynek tzw. e-delikatesów wymaga kampanii reklamowych, które pokażą Polakom, co to właściwie jest, jak się robi takie zakupy, jakie są tego plusy? - Wtedy dopiero zobaczymy, jaka jest jego prawdziwa wartość i skala. Na razie jesteśmy na początku rozwoju tego segmentu - twierdzi Ferenc.
A na co liczą duże sieci, wchodząc w internet? Odpowiedź jest prosta - na duże pieniądze. Zgodnie z prognozami Internet Standard w tym roku segment e-delikatesów ma wzrosnąć o 24 proc. - We wrześniu po raz kolejny pobiliśmy rekord sprzedażowy, odnotowując obroty na poziomie blisko 1 mln zł - cieszy się Celiński.
To jeszcze niewiele. Ale już Piotr i Paweł twierdzi, że w ubiegłym roku sprzedał przez sieć towar za 25 mln zł. W tym szacuje, że będzie to już 45-50 mln zł.
Teoretycznie potencjał jest dużo większy. W Wielkiej Brytanii tylko Tesco sprzedaje towaru przez sieć za... ponad 2 mld funtów rocznie. Jeśli przez e-sklepy w Polsce przechodziłoby tylko 1 proc. przychodów 50 największych sieci handlowych w kraju, oznacza to poziom niemal 2 mld zł!
Sa jednak też duże ryzyka. Czy uda się np. namówić klientów do kupowania w ten sposób świeżego mięsa czy warzyw? Polacy wolą takie zakupy robić osobiście, bojąc się, że obsługa wepchnie im najgorsze kawałki. W sieci kupują przede wszystkim produkty o długich terminach przydatności do spożycia: wodę, soki, napoje, wino, chemię domową.
Sporą barierą jest też koszt dostawy. Dla wielu osób konieczność zapłaty np. 20 zł za przyniesienie przez kuriera zakupów do domu to zbyt duży wydatek.
Dlatego np. Auchan zastanawia się, czy w Polsce nie wprowadzić również usługi o nazwie Drive. Klient w takim przypadku zamawia zakupy przez internet. Następnie podjeżdża na parking, a obsługa wkłada mu je do bagażnika. Odjeżdża albo idzie jeszcze do sklepu, aby dokupić mięso i owoce